uwzględnij wielkość liter
dokładna fraza
zawarta fraza
Aktualnie przeglądasz:
Życie / Cytaty ze źródeł / Chopin o sobie i współczesnych / Refleksje, spostrzeżenia


Chopin o sobie; refleksje, spostrzeżenia




„[...] nigdy nie chcę być nie na swoim miejscu."
       
Z listu do rodziny w Warszawie, Berlin, 16 września 1828

 

„Fortepianowi gadam to, co bym tobie był nieraz powiedział."
        Z listu do Tytusa Woyciechowskiego w Poturzynie, Warszawa, 3 października [1]829

 

„Nie uwierzysz, jak mi teraz w Warszawie czegoś nie dostaje, nie mam komu dwóch słów powiedzieć, na nikogo spojrzeć z zaufaniem"
        Z listu do Tytusa Woyciechowskiego w Poturzynie, Warszawa, 14 l[listopada] 1829

 

„Jeszcze siedzę - nie mam dosyć siły do zdecydowania dnia, myślę, że wyjeżdżam po to, żebym na zawsze zapomniał o domu; myślę, że jadę umrzeć - a jak to przykro musi być umierać gdzie indziej, nie tam, gdzie się żyło. Jakże mi to okropnie będzie widzieć zamiast rodziny zimnego doktora albo służącego przy łożu śmiertelnym. [...] Jak za najświętszą rzecz uważam związki towarzyskie z jednej strony, tak z drugiej strony utrzymuję, że to diabelski wynalazek, i lepiej by było, żeby ludzie na świecie nie znali pieniędzy, melszpyzów, butów, kapeluszów, befsztyków, naleśników itd., jakże ludzie to wszystko znają."
        Z listu do Tytusa Woyciechowskiego w Poturzynie [Warszawa], podobno 4-ty [września 1830]

 

„Jak spróbuję [Koncert e-moll op. 11], to pojadę, ale dokąd, kiedy jakoś nigdzie mnie nic nie ciągnie. [...] bądź przekonany, że [...] ja o moim dobrym także myślę [...] wszystko temu, co się dla ludzi robi, poświęcę. Dla ludzi! To jest dla oka ludzkiego, żeby opinia, która wiele u nas znaczy, nie przyczyniła się do mojego nieszczęścia, nigdy wewnętrznego, tylko powierzchownego. Albowiem ludzie nazywają często nieszczęściem dziurawy surdut, kapelusz stary itp. rzeczy. [...] Byle mi zdrowie służyło - pracować całe życie myślę. [...] przekonałem się, że jeszcze nie jestem z tych ostatnich wałkoniów i że pracować potrafię, kiedy potrzeba przymusi, jeszcze drugie tyle, jak dziś."
        Z listu do Tytusa Woyciechowskiego w Poturzynie, Warszawa, 18 września 1830



„Jeżeli coś mam przed oczyma, co mię interesuje, mogą mię i konie rozjechać i nie będę wiedział [...] Taki czasem wariat się ze mnie zrobi, że aż strach. [...] jeżeli komu, to Tobie, egoisto, winien jestem zrozumienie o sobie; z jakim kto przestaje, takim się staje. Jeszcze w jednym Cię nie naśladuję, to jest w decydowaniu się raptownym, ale mam szczerą chęć po cichu, nic nie mówiąc, zdecydować się wyjechać od soboty za tydzień, bez pardonu, mimo lamentów, płaczu, narzekania i padania mi do nóg. Noty w tłomok, wstążeczka do duszy, dusza na ramieniu i w dyliżans. Łzy jak groch padać będą ze wszech stron wzdłuż i wszerz miasta, od Kopernika do Zdrojów, od Blanka do króla Zygmunta, a ja jak kamień zimny i suchy śmiać się będę z biednych dzieci, co mię tak czule żegnać będą."
        Z listu do Tytusa Woyciechowskiego w Poturzynie, Warszawa, 22 września [1]830



„Z jednej strony kontent jestem, iż tu się znajduję, ale z drugiej!... Jak mi tu dobrze w pokoju! Naprzeciwko dach, a na dole pigmeje. Jestem wyższy od nich. Najlepiej mi kiedy nagrawszy się na cudnym fortepianie Graffa, idę spać z Waszymi listami w ręku. Toteż nawet we śnie Was tylko widzę."
        Z listu do rodziny w Warszawie, Wiedeń, [22 grudnia 1830]

 

„Wiesz, żem istota najniezdecydowańsza w świecie, i raz tylko w życiu dobrze wybrać umiałem. [...] Przeklinam chwilę wyjazdu i przyznaj, znając moje stosunki, że po odjeździe Tytusa za wiele razem na głowę mi spadło. [...] tak mi tu smętno, głucho, ponuro. Lubię ja to, ale nie w tak okrutny sposób. Nie mogę czynić, jak mi się podoba, muszę się stroić, fryzować, chossować; w salonie udaję spokojnego, a wróciwszy piorunuję po fortepianie. Z nikim poufałości, ze wszystkimi grzecznie obchodzić się muszę. Mam ludzi, co mię niby lubią, co mię malują, mizdrzą się, przymilają, i cóż mi po tym, kiedy pokoju nie mam - chyba, jak sobie wszystkie wasze wydobędę listy, otworzę widok króla Zyg[munta]: na pierścionek spojrzę. [...] udałem się do Ś-tego Szczepana. [...] Nie da się opisać ta wspaniałość, ta wielkość tych ogromnych sklepień - cicho było - czasem tylko chód zakrystiana [...] przerywał mój letarg. Za mną grób, pode mną grób...Tylko nade mną grobu brakowało. Ponura roiła mi się harmonia...Czułem więcej niżeli kiedy osierociałość moją. [...] Rodzice każą mi to robić, co ja chcę, a ja tego nie lubię. [...] Radź mi Ty, co mam robić. Spytaj się tych ludzi, co mną rządzą, i napisz mi zdanie, a tak będzie. [...] Około 10-tej, 11 -tej, czasami 12-tej (dłużej nigdy) wracam - gram, płaczę, czytam, patrzę, śmieję się, idę spać, gaszę świecę i śnicie mi się zawsze."
        Z listu do Jana Matuszyńskiego w Warszawie, Wiedeń [26 grudnia 1830]

 

„Wszystko, com dotychczas widział za granicą, zdaje mi się stare, nieznośne i tylko mi wzdychać każe do domu, do tych błogich godzin, których cenić nie umiałem. To, co dawniej wielkim mi się zdawało, dzisiaj zwyczajnym, a to co zwyczajnym dawniej, dzisiaj niepodobnym - nadzwyczajnym - za wielkim - za wysokim .- Tu ludzie nie moi, dobrzy, ale [...] dobrzy ze zwyczaju, czynią wszystko zbyt porządnie - [...] płasko - miernie [...], co mię dobija. - Mierności czuć bym nawet nie chciał."
        Z Albumu Fryderyka Chopina, Wiedeń 1830

 

„Żyć, umrzeć - dziś mi wszystko jedno się zdaje.[...] Czemuż ja tak dzisiaj opuszczony?, czy tylko wy macie być razem w tak okropnej chwili. [...] Nie zbywa na rozrywkach, ale chęci rozerwania się jeszczem [...] w Wiedniu nie doznał. Dziś Nowy Rok; jakże go smutnie zaczynam!"
        Z listu do Jana Matuszyńskiego w Warszawie [Wiedeń, 1 stycznia 1831]

 

„[...] Malfatti na próżno się stara mnie przekonać, że każdy artysta jest kosmopolitą. Choćby i tak było, to jako artysta jestem jeszcze w kolebce, a jako Polak trzeci krzyżyk zacząłem".
        Z listu do Józefa Elsnera w Warszawie, Wiedeń, 29 stycznia 1831

 

„[...] ta niewinność w naturze przypomniała mi dziecinne uczucia moje. [...] Ani muzyka dzisiaj mnie nie cieszy [...] nie wiem, czego mi brak - a ja już 3-ci krzyzyk zacząłem."
        Z Albumu Fryderyka Chopina, Wiedeń, 1 maja 1831

 

„Stuttgard. [...] To łóżko, do którego idę, może już niejednemu służyło umierającemu, a mnie to dziś nie robi wstrętu.! [...] Trup już przestał żyć - i ja już żyłem do sytu. - Do sytu? - A czy trup syty życia? - Żeby był syty, dobrze by wyglądał, a on taki nędzny - czyżby życie tak wiele miało wpływu na rysy, na wyraz twarzy, na zewnątrz człowieczą? Czemuż żyjemy takim nędznym życiem, które nas pożera i na to nam służy, aby trupów robiło! [...] Ach, czemuż choć jednego Moskala zabić nie mogłem! [...] A ja tu bezczynny, a ja tu z gołymi rękami, czasem tylko stękam, boleję na fortepianie, rozpaczam [...] Boże, Boże. Wzrusz ziemię, niech pochłonie ludzi tego wieku. Niech najsroższe męczarnie dręczą Francuzów, co nam na pomoc nie przyszli."
        Z Albumu Fryderyka Chopina [Stuttgart, po 8 września 1831]

 

„[...] wiesz, że wolę grać, jak pisać".
        Z listu do Norberta Alfonsa Kumelskiego w Berlinie, Paryż, 18 listopada 1831

 

„Chciałbym Cię tu, nie uwierzysz bo, jak mi tu smutno, że nie mam komu się wyjęzyczyć. Wiesz, jak łatwo zabiorę znajomość, wiesz, jak lubię gadać o niebieskich migdałach, otóż takich znajomości mam po uszy, ale z nikim razem westchnąć nie mogę. - Zawsze jestem, co się tycze uczuć moich, w synkopach z innymi, Dlatego męczę się i nie uwierzysz, jak szukam jakiej pauzy, co by do mnie cały dzień nikt nie zajrzał, nikt nie zagadał. [...] Wiesz, ile chciałem czuć i po części doszedłem do czucia naszej narodowej muzyki [...] wesoły jestem zewnątrz, szczególniej między swoimi (swoimi nazywam Polaków), ale w środku coś mnie morduje - jakieś przeczucia, niepokoje, sny albo bezsenność - tęsknota - obojętność - chęć życia, a w moment śmierci - jakiś słodki pokój, jakieś odrętwienie, nieprzytomność umysłu, a czasem dokładna pamięć mnie dręczy. Kwaśno mi, gorzko, słono, jakaś szkaradna mieszanina uczuć mną miota!"
        Z listu do Tytusa Woyciechowskiego w Poturzynie, Paryż, 25 grudn.[ia] 1831

 

„Żebyż moje myśli same mogły się przenieść na pocztę, bez rzucania ich na papier! - Poza tym znasz mnie dobrze, by nie wiedzieć, że niestety nigdy nie robię tego, co powinienem".
        Z listu do Auguste'a Franchomme'a w Le Côteau [Paryż] 14-18 [września 1833]

 

„Są dnie, którym rady nie wiem. Dziś wolałbym być w Służewie, jak pisać do Służewa. Więcej bym powiedział, niżeli bym napisał."
        Z listu do Teresy Wodzińskiej w Służewie, Paryż, 2 kwietnia 1837

 

„Na Twój list szczery i prawdziwy masz odpowiedź w drugim Polonezie - nie moja wina, żem jak ten grzyb, podobny do szampiniona, co truje, jak go z ziemi odgrzebiesz i posmakujesz wziąwszy za co innego - wiem, żem się nikomu nigdy na nic nie przydał - ale też i sobie nie na wiele co."
        Z listu do Juliana Fontany w Paryżu, Marsylia, 7 marca 1839

 

„Będzie to jakoś. - Moje stare przysłowie. Zresztą czas ucieka, świat mija, śmierć goni. [...] Stara łysa głowa Twoja niech się spotka ze zwiędniałym nosiwem moim i zaśpiewajmy sobie: Niech żyje Krakowskie Przedmieście! na nutę Bogusławskiego, tenorem Krzysztofowicza, akompaniamentem śp. Lenza."
        Z listu do Juliana Fontany w Paryżu [Nohant, 27 października 1841]

 

„Jestem zawsze jedną nogą u was - drugą nogą w pokoju obok - gdzie Pani Domu pracuje - a wcale nie u siebie w ten moment - tylko, jak zwykle, w jakiejś dziwnej przestrzeni. - Są to zapewne owe espaces imaginaires - ale ja się tego nie wstydzę; wszakże to u nas się ulęgło przysłowie, że «przez imaginację pojechał na koronację», a ja prawdziwy ślepy Mazur."
        Z listu do rodziny w Warszawie [Nohant, 18-] 20 lipca 1845

 

„(Gdy wątpisz, nie rób nic.)"
        Z listu do Augusta Léo w Paryżu, Nohant, 9 paźdz.[iernika] 1845

 

„Im więcej zdrowia zwykle się ma, tym mniej cierpliwości w cierpieniu fizycznym. Na to nie ma lekarstwa na świecie, nawet rozum na nic się zda. [...] Wszyscy Paryż przeklinają dla klimatu, a zapominają, że na wsi w zimie jeszcze gorzej i zima wszędzie zimą."
        Z listu do rodziny w Warszawie, Paryż, 12 [-26] grudnia [1845]

 

„[...] spodziewam się jeszcze zastać Nowak[owskiego] [...] Rad bym go widzieć. [...] Wiele rzeczy mi się przypomni. Także się nagadam po naszemu, bo tu Jana już nie mam, i od czasu odjazdu Lorki słowa po swojemu nie mówiłem. [...] Tymczasem cieszę się że się z Nowakiem o Was trochę nagadam."
        Z listu do rodziny w Warszawie, Ch.[âteau] de Nohant, 11 października 1846

 

„Lorka pisała temu parę czasów z Drezna do mnie, alem nie odpisał - moim zwyczajem."
        Z listu do rodziny w Warszawie [Paryż], 8 [-9] czerwca [1847]

 

„[...] przeznaczeniem Pani jest kochać [...] [dzieci] zawsze - są to bowiem jedyne uczucia, które się nie zmieniają. Nieszczęście może je przesłonić, ale nie może wypaczyć."
        Z listu do George Sand w Nohant [Paryż], 24 lipca [1847]

 

„Pani S. nie może mieć dla mnie, tylko dobre wspomnienie w duszy, jak się kiedyś obejrzy za sobą."
        Z listu do Ludwiki Jędrzejewiczowej w Warszawie [Paryż], Boże Narodzenie 1847 - [6 stycznia 1848]

 

„Niech Cię to nie trapi, bo temu już dawno. Czas wielki doktór. Dotychczas jeszcze jestem nieswój. Dlatego nie piszę do Was, bo co zacznę to palę. Tyle pisać! albo lepiej nic; tylko żeśmy się dawno nie widzieli [z George Sand], bez żadnych bataliów i scen i że ja nie mogłem tam [do Nohant] jechać mając za kondycję milczenie o córce."
        Z listu do Ludwiki Jędrzejewiczowej w Warszawie [Paryż], 10 lutego 1848

 

„[...] widzisz, że wojną pachnie, a gdzie się zacznie, to nie wiedzieć. Ale jak się zacznie, to całe Niemcy się zajmą, Włochy już zaczęły. Mediolan wypędził Austriaków, ale siedzą jeszcze po prowincjach i będą się tłuc. Zapewne Francja pomoże, bo musi stąd pewien motłoch wypchnąć, żeby dobrze zrobić... Moskal zapewne u siebie będzie miał biedę, jak się trochę wyruszy na Prusaka. Chłopy galicyjskie dały przykład wołyńskim i podolskim, nie obejdzie się to bez strasznych rzeczy, ale na końcu tego wszystkiego jest Polska świetna, duża, słowem: Polska. Więc mimo niecierpliwości naszej czekajmy, aż się dobrze karty pomieszają, żeby na próżno nie tracić siły, tak potrzebnej we właściwej chwili."
        Z listu do Juliana Fontany w Nowym Jorku, Paryż, 4 kwietnia 1848

 

„Styl to człowiek. Mój styl jest bardzo głupi."
        Z listu do Solange Clésinger w Paryżu [Londyn], 30 czerwca [18]48

 

„Ja już się smucić ani cieszyć nie umiem - wyczułem się zupełnie - tylko wegetuję i czekam, żeby się prędzej skończyło"
        Z listu do Wojciecha Grzymały w Paryżu [Londyn, 18] lipca [1848]

 

„[...] jestem całkowicie wykolejony - czuję się jak np. osioł na balu maskowym albo jak struna skrzypcowa E na basetli - zdziwiony, zbity z pantałyku, oszołomiony tak, jakbym usłyszał frazes Bodiota (przed 24 lutego) lub pociągnięcia smyczka pana Capa (po dniach czerwcowych). Mam nadzieję, że wiedzie im się dobrze. Nie mogę ich pominąć pisząc do Ciebie. [...] Mam w Londynie przyjaciół, którzy radzą mi, żebym tam spędził zimę - pójdę jednakże tylko za radą mojego - nie wiem jak to nazwać - albo raczej usłucham tego, który będzie mi radził ostatni - co czasem wychodzi na to samo, jak dobrze się zastanowić samemu."
        Z listu do Augusta Franchomme'a w Paryżu, Edynburg, 6 sierpnia, Calder-House, 11 sierpnia [1848]

 

„Nie wiem, dlaczego Jasio nieboszczyk i Antek mi teraz w myśli, a Witwicki, a Sobański! Ci, z którymi najściślej w harmonii byłem, także dla mnie umarli; nawet Ennike, nasz najlepszy stroiciel, się utopił. Więc już nie mam dobrze nastrojonego, podług mojego zwyczaju, fortep. na świecie. Moos umarł i nikt mi już obuwia tak wygodnego nie robi. Jeszcze 4-ech a 5-ciu niech mi pojedzie do bramy ś-go Piotra, a całe życie moje wygodniejsze będzie ad patres [...] Piszę Ci głupstwa, bo nic rozsądnego w głowie nie mam. Wegetuję, czekam zimy cierpliwie. Marzę to o domu, to o Rzymie, to o szczęściu, to o biedzie. Nikt mi dziś do gustu nie gra, a tak się wyrozumiały zrobiłem, że mógłbym Sowińskiego Oratorium z przyjemnością słuchać i nie umrzeć. [...] Co mi się zostało, to nos duży i 4-ty palec niewyrobiony. Jesteś niegodziwiec, jeżeli mi słowa nie odpiszesz na ten mój obecny epitr. "
        Z listu do Juliana Fontany w Londynie, Calder House, Mid-Calder, Szkocja, 18 sierpnia 1848

 

„[...] widzicie, że zawsze ludzie powodowani czymsiś innym na świecie jak prawdą. [...] Lord mię na przyszły rok na całe lato prosi; ja bym tu całe życie siedział, ale cóż po tym? Jestem oddalony od innych, ażebym mógł sobie grać i robić, co mi się podoba, nie żenowany, bo u nich [...] pierwsza rzecz dla gościa, żeby w niczym go nie żenować. [...] Żeby ten Londyn nie był taki czarny, a ludzie nie tacy ciężcy i odoru węglanego ani mgły nie było, to bym już i po angielsku się nauczył. Ale ci Anglicy tacy różni od Francuzów, do których jak do swoich przylgnąłem; tak wszystko tylko na funty biorą, sztuki dlatego lubią, że to lux; poczciwe serca, ale takie oryginały, że rozumiem, jak można samemu tutaj zesztywnieć albo się w machinę obrócić. - Żebym był młodszy, to bym się może i na machinę puścił, dawałbym koncerta po wszystkich kątach i wygrywał najbezgustowniejsze awantury (byle za pieniądze!); ale teraz już trudno zaczynać z siebie machinę robić."
        Z listu do rodziny w Warszawie [Calder House], 19 sierpnia 1848



„[...] czas się zmienił i brzydko na dworze, i zły jestem, i smutno mi, i nudzą mię ludzie swoimi zbytnimi opiekami. I odetchnąć nie mogę, i pracować nie mogę. Czuję się sam, sam, sam, chociaż otoczony. [...] Daruj mi wszystkie bazgraniny; wiesz, co za męka dla mnie czasem pisać, pióro mi się pali pod palcem, włosy mi z głowy padają, i nie mogę napisać tego, co bym chciał, tylko tysiąc niepotrzebnych rzeczy."
        Z listu do Wojciecha Grzymały w Paryżu, Johnston Castel, o 11 mil od Glasgowa [zaczęty] 4 wrześ.[nia, skończony 9 września 1848]

 

„Niedługo i po polsku zapomnę - po francusku z angielska mówić będę - a po angielsku nauczę się ze szkocka i wyjdę na starego Jaworka, co 5-cioma językami mówił na raz. [...] moje Szkotki pokoju mi nie dają, tylko albo po mnie przyjeżdżają, albo mnie po familii wożą (nb. każę zawsze osobiście i bardzo zapraszać) - one mnie przez dobroć zaduszą, a ja im tego przez grzeczność nie odmówię."
        Z listu do Wojciecha Grzymały w Paryżu, Keir, 1 października [1848]

 

„[...] największą pociechą w obcym kraju jest mieć kogoś, kto myślą przenosi nas do ojczyzny, ilekroć na niego spojrzymy, pomówimy z nim lub posłuchamy jego mowy. [...] Chciałbym zrobić jak najlepiej, a jestem pewien, że zrobię jak najgorzej. Ale taki jest mój los! Nikt nie uniknie swego przeznaczenia. [...] Więcej naprzekreślam, niż napiszę listów, nie jest to zatem lenistwo. [...] Jeszcze Franchomme! nie odpowiedziałem mu, ale nie podobna pisać wszystkiego, co bym chciał, do przyjaciół. Wszystko to razem jest bardzo głupie."
        Z listu do Marie de Rozières w Paryżu, Keir, Perthshire, 2 paźdz.[iernika] 1848

 

„Sztuka tutaj to malarstwo, snycerstwo i architektura. Muzyka nie jest sztuką i nie nazywa się sztuką, i jeżeli powiesz: artysta, tak ci Anglik myśli , że malarz, architekt albo snycerz. A muzyka jest profesją, nie sztuką, i żadnego muzyka artystą nikt nie nazwie ani wydrukuje, bo to jest w ich języku i obyczajach co innego jak sztuka, to jest profesja."
        Z listu do Wojciecha Grzymały w Paryżu [Hamilton Palace], 21 paźdz.[iernika 1848]

 

„W dzień, w którym odebrałem od Ciebie poczciwy i kochany Twój list, napisałem rodzaj porządku z moimi gratami do zrobienia w przypadku, gdybym gdzieś zdechł."
        Z listu do Wojciecha Grzymały, Edynburg, 30 października ]1848]

 

„Żebym się mógł nawet zakochać w czmsiś, co by mnie także kochało, jakbym sobie życzył, to bym się jeszcze nie żenił, bo byśmy nie mieli co jeść i gdzie siedzieć. A która bogata, szuka bogatego, a jeżeli ubogiego, to nie cherlaka, tylko młodego, przystojnego. Biedę klepać samemu wolno, ale we dwoje to największe nieszczęście. Mogę w szpitalu zdechnąć, ale żony bez chleba po sobie nie zostawię." [...] A więc o żonie nie myślę wcale, ale o domu, o Matce, Siostarch. [...] Tymczasem moja sztuka gdzie się podziała? A moje serce gdziem zmarnował? Ledwie, że jeszcze pamiętam, jak w kraju śpiewają. Świat ten mi jakoś mija, zapominam się, nie mam siły .. jeżeli się wzniosę trochę, to spadnę tym niżej. [...] Nie skarżę Ci się [...] tłumaczę, żem bliżej trumny jak łoża małżeńskiego. Umysł mam dosyć spokojny. [...] Jestem zrezygnowany."
         Z listu do Wojciecha Grzymały, Edynburg, 30 października [1848]

 

„Nie przeklinałem nigdy nikogo, ale tak mi jest już nieznośnie teraz, że zdaje mi się, żeby mi lżej było, żebym mógł przeklnąć Lukrecją. Ależ i tam cierpią zapewne, cierpią tym bardziej że się zapewne starzeją w złości. [...] Świat idzie nie po bosku teraz. [...] Dlaczegóż P. Bóg tak robi, że mnie od razu nie zabija, tylko tak pomału i przez gorączkę indecyzji."
         Z listu do Wojciecha Grzymały w Paryżu, Londyn, 17 i 18 [listopada 1848]

 

„Każ w piątek bukiet fiołkowy kupić, żeby w salonie pachniało - niech mam jeszcze trochę poezji u siebie wracając - przechodząc przez pokój do sypialnego - gdzie się pewno położę na długo. [...] Jeszcze dzień dłużej tutaj, a zwariuję, nie zdechnę. [...] Każ palić, grzać i odkurzyć - może przyjdę do siebie jeszcze."
         Z listu do Wojciecha Grzymały w Paryżu [Londyn, 21 listopada 1848]

 

„[...] staję się coraz bardziej tępy, co przypisuję piciu każdego rana kakao zamiast mojej kawy. Niech Pani nigdy nie pije kakao i niech Pani odradza picie go swym przyjaciołom, zwłaszcza tym, co z Panią korespondują."
         Z listu do Solange Clésinger w Guillery [Paryż], 30 stycznia [18]49

 

„Nie można mieć wszystkiego na tym świecie, niech się Pani zadowoli największym szczęściem, jakim jest zdrowie."
        Z listu do Solange Clésinger w Guillery [Paryż], 5 kw[ietnia 1849]

 

„Wszakże i cyprysy mają swe kaprysy: mój kaprys dziś jest Was tu widzieć."
        Z listu do Ludwiki Jędrzejewiczowej w Warszawie [Chaillot] 25-26 czerwca 1849

 

 

 

Start : O Nas : Redakcja : Kontakt : Mapa serwisu
Copyright by TIFC 2008. Realizacja Rotos.