uwzględnij wielkość liter
dokładna fraza
zawarta fraza
Aktualnie przeglądasz:
Życie / Cytaty ze źródeł / Chopin o sobie i współczesnych / O innych muzykach

 

 

Uwagi Chopina na temat swoich nauczycieli, innych muzyków i przedstawień operowych

 

O swoich nauczycielach
O innych muzykach i przedstawieniach operowych

 

O swoich nauczycielach

„Żywny zawsze w starej peruce".
        Z listu do Jana Białobłockiego w Sokołowie [Warszawa, 27 lipca 1825]

 

„[...] siedząc przy stoliku z piórem w ręku, już napisałem «Kochany Jasiu» i pierwszy period listu, który ponieważ brzmiał muzycznie, Żywnemu, siedzącemu nad zasyp[iającym] przy fortepianie Górskim, z największą czytam pompą."
        Z listu do Jana Białobłockiego w Biskupcu, Warszawa, 30 października 1825

 

„[...] chodzę do Elsnera na kontrapunkt ścisły 6 godzin na tydzień".
        Z listu do Jana Białobłockiego w Sokołowie, Warszawa, 2 [października 1826]

 

„U nas wszystko po staremu, poczciwy Żywny duszą całej zabawy."
        Z listu do Tytusa Woyciechowskiego, Warszawa, 9 września 1828

 

„Haslinger dzięki listowi pana Elsnera nie wiedział, gdzie mię posadzić."
        Z listu do rodziny w Warszawie, Wiedeń, 8 sierpnia 1829

 

„Ciekawym, co na to wszystko powie pan Elsner; może mu się nie podoba, żem grał? Ale tak mię odurzyli, żem się nie mógł wymówić. Zdaje mi się zresztą, iż nic złego nie zrobiłem".
        Z listu Chopina do rodziny w Warszawie [Wiedeń], 12 sierpnia 1829

 

„Nikt mnie tu za ucznia brać nie chce. Blahetka powiedział, iż się niczemu tyle nie dziwi, jak że ja się w Warszawie tego nauczyłem. Odpowiedziałem, iż z p. Żywnym i Elsnerem największy osioł by się nauczył."
        Z listu do rodziny w Warszawie [Wiedeń], 19 sierpnia 1829

 

„Würfel, zaklina i powiada, żebym wstyd zrobił Rodzicom, Elsnerowi, zresztą samemu sobie, gdybym mając porę nie dał się słyszeć w Wiedniu."
        Z listu do Tytusa Woyciechowskiego w Poturzynie, Warszawa, 12 września [1]829

 

„Żywny, co Cię często wspomina, zrobił mi siurprizę, kazał się malować i Miroszesio tak go trafił, że do zadziwienia podobny."
        Z listu do Tytusa Woyciechowskiego w Poturzynie, Warszawa, 3 października [1]829

 

„[...] nie byłbym tym, czym (niby) jestem. Jakkolwiek nic nie jestem, ale ma racją [„Dziennik Urzędowy"] , że gdybym był się od Elsnera nie uczył, który mi umiał do przekonania przemówić, pewno bym mniej jeszcze umiał jak dzisiaj. [...] Moi Rodzice ukłony i najszczersze pozdrowienia wraz z siostrami zasyłają. - I Pan Żywny - boby mię wyłajał"
        Z listu do Tytusa Woyciechowskiego w Poturzynie, Warszawa, 10 kwietnia 1830

 

„Żal mi, że Ciebie nie ma, bo podług Ernemannowskiego zdania sądzić o Koncercie będę musiał. Będą i Kurpiński, i Soliwa, i cały najlepszy muzykalny świat, ale tym panom, wyjąwszy Elsnera nie bardzo ja wierzę."
        Z listu do Tytusa Woyciechowskiego w Poturzynie, Warszawa, 22 września [1]830

 

„O Elsnerze dużo wczoraj mówiono i chwalono jakieś jego Wariacje na orkiestrę z Echem; powiedziałem, że gdyby jego koronacyjną Mszę usłyszeli, dopiero by mogli powiedzieć, co to za kompozytor."
        Z listu do rodziny w Warszawie, 9 listopada 1830

 

„List Pański był mi dowodem nowym tej ojcowskiej troskliwości, tych prawdziwych szczerych życzeń, jakie Pan zachować raczyłeś dla najprzywiązańszego z uczniów. [...] Wszyscy tu Pana kochamy i wielbimy, zacząwszy ode mnie, skończywszy na chrzestnym synu Antonim Orłow[skim]."
        Z listu do Józefa Elsnera w Warszawie, Paryż, 14 grudnia 1831

 

„P. Żywnemu za muzykę buziaków tysiące".
        Z listu do Józefa Kalasantego Jędrzejewicza w Warszawie, Karlsbad, 16 sierpnia [1835]

 

„Jakże żałuję, żem nie słyszał w Petersburgu [...] Pańskiego utworu [Oratorium], który, przekonany jestem, wyższy nad wszystko w tym rodzaju pisane stoi. Niewątpliwie, że w Niemczech drukować go Pan każesz."
        Z listu do Józefa Elsnera w Warszawie, Paryż, 30 lipca 1840

 

„Kochany, zawsze kochany Panie Elsner! Nie uwierzysz, ile mi każda literka i nutka Twoja Przyjemności robi - dziękuję CI ślicznie za muzykę przysłaną przez Turczynowiczów. [...]Kocham zawsze jak syn, jak stary syn, jak stary przyjaciel."
        Z listu do Józefa Elsnera w Warszawie, Paryż, 8 Novembra 1842.



O innych muzykach i przedstawieniach operowych

 

Cyrulik Serwilski [!] (Le barbier de Seville) był grany w sobotę na teatrze [...] podobał mi się bardzo. [...] przyjechał z Paryża do Warszawy niejaki Pan Rembieliński [...] gra na fortepianie tak, jakem jeszcze nikogo nie słyszał. Możesz sobie wystawić, co to za uciecha dla nas, cośmy tu nic doskonałego nie słyszeli. Nie jest on jako artysta, ale jako amator. Nie będę się rozszerzał nad opisywaniem jego szybkiej, gładkiej, okrągłej gry, ale Ci to tylko powiem, że lewa ręka tak mocna jak prawa, co jest nadzwyczajną rzeczą w jednej osobie. Albowiem nie stałoby mi całego arkusza, gdybym chciał opisać prześliczny jego talent".

Z listu do Jana Białobłockiego w Biskupcu, Warszawa, 30 paźdz.[iernika] 1825

 

„[...] Pan Żak, ale nie żak polski, ale czeski, z konserwatorium praskiego, który tak gra na klarnecie, jakem jeszcze nie słyszał".

Z listu do Jana Białobłockiego w Biskupcu [Żelazowa Wola, 24 grudnia 1825]

 

Polonez Kaczkowskiego, bardzo dobry, piękny, słowem, do słuchania i delektowania się [...]. „Rembielińskiego [...] dość często widuję, nie uwierzysz, jak ślicznie gra"

Z listu do Jana Białobłockiego [Warszawa, 15 maja 1826]

 

„[...] wiele to już jest, kiedy nasza opera sławne Webera wystawić potrafi dzieło [Freischütz]".

Z listu do Jana Białobłockiego [Warszawa 20 czerwca 1826]

 

„[...] pan Colli i pani Tusaint w Cyruliku występowali [...], żeby nie p. Tusę, byłbym Collego zatłukł. Taki był arlechino italiano, tak fałszował, że strach. [...] O zgrozo! - Paskudnie szedł Cyrulik. Zdanowicz najlepiej calumnią odśpiewał."

Z listu do Tytusa Woyciechowskiego w Poturzynie, Warszawa, 9 września 1828

 

Kolportera Onslowa z zadowoleniem słuchałem. Jednakże oratorium Cäcilien Händla więcej się zbliżało do ideału, jaki sobie o wielkiej muzyce utworzyłem. Ze śpiewaczek nie ma teraz żadnej z okrzyczanych oprócz panny Tibaldi (alto) i młodej, 17-letniej, von Schätzel, którą najprzód w Singakademii, a potem w teatrze, w Kolporterze, słyszałem. W Oratorium więcej mi się podobała; może lepiej do słuchania byłem usposobionym. Jednak i tam nie obeszło się bez ale; już to chyba w Paryżu go nie będzie. [...] Jutro Freischütz!...tego mi właśnie potrzeba. Będę mógł czynić porównania z naszymi śpiewakami."

Z listu do rodziny w Warszawie, Berlin, 20 września 1828

 

„Oper widziałem trzy: Białą damę, Kopciuszka i Krzyżaka Meyerbera. orkiestra i chóry doskonałe."

Z listu do rodziny w Warszawie, Wiedeń, 8 sierpnia 1829

 

„[...] ze wszystkich znajomości fortepianowych najwięcej mię ucieszył Klengel [...] Grał mi swoje fugi (można mówić, że to dalszy ciąg fug Bacha, jest ich 48 i tyleż kanonów). [...] Morlacchi, pierwszy kapellmeister króla saskiego [...] był u mnie i zaprowadził do panny Pechwel, uczennicy Klengla, co tam uchodzi za pierwszą fortepianistkę. - Dobrze gra."

Z listu do Tytusa Woyciechowskiego, Warszawa, 12 września [1]829

 

„[...] co piątek bywa muzyka u Kesslera. - Wczoraj między innymi grali Octetto Spohra, cudne, przecudne.

Z listu do Tytusa Woyciechowskiego, Warszawa, 3 października [1]829

 

„Filip [...] napisał [...] duet dla Cymmermanna i Nowakowskiego, z chórem; jest to wielkie głupstwo, chociaż dobrze zrobione, ale tak śmieszne, że skończyć nie można było. Chociaż to było po Triu Beethovena, jednakże nie zdołało zatrzeć tego wielkiego wrażenia, jakie na mnie zrobiło, zwłaszcza że i dobrze było egzekwowane. Serwaczyński akompaniował, a on bardzo ładnie akompaniuje."

Z listu do Tytusa Woyciechowskiego w Poturzynie, Warszawa, 20 paźdz.[iernika] 1829

 

„[...] pokazywał mi [Antoni książę Radziwiłł] swojego Fausta i wiele rzeczy znalazłem tak dobrze pomyślanych, nawet genialnych, żem się nigdy po namiestniku tego spodziewać nie mógł. - Między innymi jest jedna scena, w której Mefistofeles kusi Gröthen [!] grając na gitarze i śpiewając pod jej oknem i i jednocześnie słychać śpiewy chóralne z pobliskiego kościoła; ten kontrast wielki efekt w egzekucji robi; na papierze widać sztucznie złożony śpiew, a bardziej akompaniament diabelski pod chorał bardzo poważny. Z tego możesz mieć wyobrażenie o jego sposobie widzenia muzyki; przy tym zabity glukista. [...] Pałac Lucypera Kurpińskiego dawali, ale się nie udaje"

Z listu do Tytusa Woyciechowskiego w Poturzynie, Warszawa, 14 l[istopada] 1829

 

„Trzeba ci wiedzieć, że się świat [...] rozmuzykował [...] i w ten poniedziałek był wieczór duży u Filipeusa, gdzie Pani Sauvan ładnie śpiewała duet z Semiramidy, a duet buffo z Turka, śpiewany przez Soliwę i Gressera, na żądanie powtórnie akompaniować trzeba było. [...] Mały Leszkiewicz bardzo dobrze gra, ale jeszcze po największej części z łokcia. Ile mi się jednak zdaje, to lepszy z niego gracz będzie jak z Krogulskiego. [...] Hrabia Ory ładny, szczególniej instrumentowanie i chóry. Finał pierwszego aktu piękny."

Z listu do Tytusa Woyciechowskiego w Poturzynie, Warszawa, 10 kwietnia 1830

 

„Pan Woerlitzer, pianista jego kr. pruskiej mości [...] Ładnie bardzo gra [...] Jest to Żydek, a zatem z natury bardzo pojętny, i dobrze się wyuczył kilka rzeczy, które nam dał słyszeć. Był u mnie. [...] ma lat 16. Jego są fort.Wariacje Moschelesa na marsza Alexandra. Gra je doskonale, zdaje się, że nic nie pozostaje do życzenia. [...] wiele mu brak na tytuł, jaki nosi.

Z listu do Tytusa Woyciechowskiego w Poturzenie, Warszawa, 15 maja [1830]

 

„Panna Sontag [...] Czaruje wszystkich swoim głosem, który nie bardzo jest wielkim [...] ale jest nadzwyczaj wyrobiony; jej diminuendanon plus ultra, jej portamenta śliczne, a gammy, szczególniej chromatyczne, do góry przepyszne. Śpiewała nam Merkandantego arię bardzo, bardzo, bardzo ładnie. Wariacje Rodego, szczególniej roladową, ostatnią przedobrze; wariacje na temata szwajcarskie tak się podobały, że wywołana na podziękowanie zamiast wielkich dygów jeszcze raz je zaśpiewała. [...] Śpiewała nam cavatinę z Cyrulika, tę sławną, i ze Sroki; różnicy możesz się domyślać od wszystkiego, coś teraz słyszał. Śpiewała tę arię z Freyszyca, co to wiesz, nadcudnie [...] Panna Belleville, Francuzka, bardzo ładnie gra na fortepianie, nadzwyczaj lekko, elegancko, 10 razy lepiej od Woerlitzera; we środę daje koncert. Znajdowała się u dworu na tym sławnym wieczorze muzykalnym, gdzie była Panna Sontag. [...] Był Woerlitzer, ale się tak nie podobał, co wiem z ust Kurpińskiego, który u dworu Pannie Sontag akompaniował. [...] Ale jeszcze trochę o Sontag. - Ma niektóre broderie zupełnie w nowym rodzaju, którymi ogromne robi wrażenie, ale jednak nie takie, jak Paganini. Może to dlatego, że rodzaj mniejszy. Zdaje się, że ona chucha na parter jakąś wonią z najświeższych kwiatów i pieści, rozkosznie głaszcze, ale rzadko wzrusza do płaczu.[...] Panna Belleville grała drukowane moje Wari.[acje]. w Wiedniu i jedną nawet umie na pamięć."

Z listu do Tytusa Woyciechowskiego w Poturzynie, Warszawa, 5 czerwca 1830

 

Aniela najprzód mnie w Warszawie zajęła. Byłem na wystawieniu. Gładkowskiej mało brak. Lepiej jest na scenie jak w sali. Nie mówię o grze tragicznej, wybornej, bo nie ma co powiedzieć, co się zaś śpiewu tycze, żeby nie te fis i g, czasem u góry, nie trzeba by nam w tym rodzaju nic lepszego. Jak frazuje, to byś się rozkoszował, cieniuje paradnie, a chociaż z początku na wejściu głos się trząsł, później bardzo śmiało śpiewała. Opera była skrócona. Może dlatego nie znalazłem u niej błędu długości nudzącej. Aria Soliwy największy efekt w drugim akcie robi; wiedziałem, że może zrobić efekt, ale tak wielkiego nie spodziewałem się. Romance, które śpiewa w drugim akcie przy harfie (Ernemann za kulisami na fortepianie za nią gra bez szkodzenia iluzji), ostatnią razą bardzo ładnie odśpiewała. Byłem zadowolony. [...] Od dziś za tydzień jest wstęp na scenę Fiovilli w Turku. Wołków lepiej się podoba.[...] Aniela strasznie ma wielu antagonistów [...] Nie przeczę, że [...] Westalka może by jej więcej była szczęścia przyniosła, ale i to jest ładne, i wiele ma rzadkich piękności i trudności przedziwnie przez debiutantkę oddanych. [...] Wołków śpiewała [rolę Fiovilli w Turku] dobrze, gra także bardzo dobrze - rola to, którą ona niezawodnie grać by i naprawdę potrafiła. Oczyma może więcej zrobi na publiczności niż gardłem. Do D wysokiego kilka razy bierze bardzo czysto i śmiało. Nie mam wątpliwości, że lepiej się podoba od Gładkowskiej."

Z listu do Tytusa Woyciechowskiego w Poturzynie, Warszawa, 21 sierpnia [1]830


„Soliwa wysztyftował na przeszłą sobotę pannę Wołków, która swoją kokieterią, grą dobrą i ładnymi bardzo oczkami i zębami wszystkie fotele i parter oczarowała. Tak była ładna, jak żadna z naszych aktorek; ale w pierwszym akcie jej głosu poznać nie mogłem. Weszła suto ubrana, spacerem na brzeg morski...z lornetką w ręku, oczyma strzelała...wykręcała się tak smacznie, że nikt by nie uwierzył, że to debiutantka. Pomimo jednakże ogromnego brawa i krzyku tak się zlękła, żem ją dopiero w drugim akcie poznał w arii odśpiewanej jeszcze nie tak dobrze , jak na drugiej, onegdajszej reprezentacji, gdzie już i pierwszy akt inaczej poszedł. Co się tycze śpiewu, Gładkowska jest bez porównania wyżej i widząc Wołków na scenie nie spodziewałem [się] nawet takiej różnicy. Z Ernemannem zadecydowaliśmy, że nie będzie drugiej Gładkowskiej co się tycze czystości i intonacji, i czucia wyższego, jakim jest przejęta na scenie. Wołkównie czasem się uda sfałszować, gdy tymczasem tamtą także 2 razy słyszałem w Anieli, a jednej nutki wątpliwie nie wzięła."

Z listu do Tytusa Woyciechowskiego w Poturzynie, jeszcze Warszawa, 31 sierpnia [18]30

„Nowy balet Orłowskiego, co się tycze muzyki, jest istotnie bardzo dobry i wiele miejsc ładnych. Maszynerie ogromne i dlatego nie zawsze się udają."

Z listu do Tytusa Woyciechowskiego w Poturzynie, Warszawa, 22 września [1]830

 

„Dopiero 2 reprezentacje były Sroki. Gładkowska, pierwszy raz występując [...] nie odśpiewała pierwszej cavatiny tak, jak drugą razą. Do admirowania jest, kiedy śpiewa to:
[tu tekst muzyczny - jeden takt]
nie robi tego krótko jak Mayerowa, ale robi długo:
[ten sam zapis nutowy zawierający oznaczenia wskazujące na różnice interpretacyjne]
tak że to nie jest prędkie grupetto, ale dobrze wyśpiewane ośm nut. Dodano, a raczej wsadzono w ostatni akt, po marszu żałobnym, modlitwę z Mahometa Rossiniego, bardzo do jej głosu dobrą - albowiem ta, co była w Sroce, za wysoka."

Z listu do Tytusa Woyciechowskiego w Poturzynie [Warszawa], 5 października [1830]

 

„[...] poznałem [...] pana Rubiniego, brata [...] sławnego śpiewaka [...] Tak dalece był on uprzejmym, iż wczoraj zaprowadził mię na próbę Nieszporów, kompozycji Morlacchego, tutejszego nadwornego kapelmistrza. [...] Nieszpory te śpiewane dzisiaj były przez sławnych neapolitańskich sopranistów nazwiskiem Sassarolli i Tarquinio; na skrzypcach zaś obligato grał Rolla, głośny tutejszy koncertmeister, do którego miałem kartę od Soliwy. [...] Wczoraj byłem na włoskiej operze, ale źle wykonanej; gdyby nie solo Rolli i nie śpiew panny Hähnel z wiedeńskiego teatru, która wczoraj jako Tancredi debiutowała, to nie byłoby co słyszeć.[...] dzisiaj [...] Grano Mszę Miltitza [...] pod dyrekcją Morlacchiego. Głosy Sassarolli, Muschetti, Mabwiga i Zezi najlepiej mi się podobały. Sama zaś kompozycja - nietęga. Dotzauer i Kummer, sławni tutejsi wiolonczeliści, mieli kilka sol, które pięknie odegrali; zresztą nic szczególnego."

Z listu do rodziny w Warszawie, Drezno, 14 listopada 1830

 

„[...] poznałem [...] Slavika, sławnego skrzypka, chociaż młodego chłopca, mającego najwięcej 26 lat wieku. Bardzo mi się on podobał. [...] tak mi się podobał, jak nikt po Paganinim. Jemu się także moja mość podobała i postanowiliśmy razem napisać duet na skrzypce i fortepian, myśl, którą już miałem w Warszawie. Wielki i prawdziwie genialny to skrzypek. Skoro poznam Merka, to dopiero Trio utniemy."

Z listu do rodziny w Warszawie (Wiedeń) [22 grudnia 1830]

 

„Właśnie wracałem od Slavika [...] 96 nut staccato bierze na jeden smyczek itd. nie do uwierzenia). [...] Wild, sławny nawet dziś najpierwszy niemiecki tenorzysta. Zaakompaniowałem mu na pamięć arią z Otella, którą po mistrzowsku odśpiewał. On i Heinefetter utrzymują całą operę tutejszą, reszta bowiem tak mizerna, że wcale na Wiedeń nie przystoi. Pannie Heinefetter zbywa nieledwie zupełnie na czuciu. Głos, jakiego mi się nie zdarzy tak prędko słyszeć - wszystko dobrze odśpiewane, każda nuta wytrzymana akuratnie, czystość, gibkość, portamenta - ale to tak zimne, żem sobie ledwo nosa nie odmroził, jakem w krzesłach w pierwszym rzędzie blisko sceny siedział. [...] W Otellu lepsza niż w Cyruliku [...] w Tytusie Mozarta jako Sextus ładna, w Krzyżaku toż samo. [...] Thalberg tęgo gra, ale nie mój człowiek [...] z Muety poppuri[!] robi, piano pedałem, nie ręką, oddaje, decymy bierze jak ja oktawy [...], Moschelesowi się nie dziwuje, a zatem nie dziw, że tylko tutti od Koncertu mojego mu się podobało."

Z listu do Jana Matuszyńskiego w Warszawie, Wiedeń [26 grudnia 1830]

 

„Gdyby nie interesujące znajomości tutejszych pierwszych talentów, jako to Slavika, Merka, Bokleta itd., niewiele bym miał z czego korzystać. Opera wprawdzie dobra; Wild i Heinefetter zajmują publiczność tutejszą; szkoda tylko, że Duport mało nowych wystawia rzeczy [...] Oni tu walce dziełami nazywają! a Straussa i Lannera, którzy do tańca im przygrywają, kapellmeistrami."

Z listu do Józefa Elsnera w Warszawie, Wiedeń, 29 stycznia 1831

 

 „[...] poszedłem razem z Thalbergiem do ewangelickiego kościoła, gdzie Hesse, młody organista z Wrocławia, popisywał się przed dobraną wiedeńską publicznością. [...] Ma talent chłopisko, umie obchodzić się z organami. [...] [Slavik] Jest to jeden z tutejszych artystów, z którego mam pociechę i z którym mam zażyłość. Grał [...] jak drugi Paganini, ale Paganini odmłodzony, co przesadzi czasem pierwszego. [...] We czwartek był wieczór u Fuchsa, gdzie Limmer, jeden z tutejszych lepszych artystów, popisywał się ze swoimi kompozycjami na 4 wiolonczele. Merk swoim zwyczajem wdzięczniejszymi je uczynił, aniżeli są w istocie. [...] przyszła ochota Merkowi grać ze mną swoje Wariacje. Merk mi mówił, ze lubi ze mną grać, ja z nim także lubię, więc musimy się razem dobrze wydawać. Jest to pierwszy wiolonczelista, którego z bliska uwielbiam."

Z listu do rodziny w Warszawie, Wiedeń, 28 maja 1831

 

„Mechetti zrobił mu [Malfattiemu] niespodziankę [...] Wild, Cicimara, panny: Emmering, Lutzer, i moja godność sprawiliśmy mu muzykę nie lada. Lepiej wykonanego kwartetu z Mojżesza nie słyszałem jeszcze".

Z listu do rodziny w Warszawie, Wiedeń, 25 czerwca 1831

 

„Dawano tu w teatrze Oblężenie Koryntu Rossiniego - bardzo dobrze. Cieszy mię, żem się tej opery doczekał. Wild, Heinefetter, Binder. Forti, jednym słowem, co tylko Wiedeń posiada dobrego, wystąpiło i bardzo ładnie."

Z listu Chopina do rodziny w Warszawie, Wiedeń [16] lipca 1831

 

„[...] bardzo ściśle żyję z Kalkbrennerem, I-szym pianistą w Europie. [...] (On jeden, któremu ja rzemyczka u trzewiczka rozwiązać nie godzien. Takie Herze itd. - to ci powiadam, że tylko fanfarony, a lepiej nigdy grać nie będą).

Z listu do Norberta Alfonsa Kumelskiego w Berlinie, Paryż, 18 listopada 1831

 

„Nie uwierzysz, ile byłem ciekaw Herza, Liszta, Hillera itd., wszystko to są zera przeciw Kalkbrennerowi. Przyznam Ci się, że jak Herz grałem, ale chciałbym grać jak Kalkbrenner. Jeżeli Paganini perfekcja, to Kalkbrenner paralel jemu, ale w zupełnie innym rodzaju. Trudno Ci opisać jego kalm, jego dotknięcie czarujące - równość niesłychana i to mistrzostwo malujące się w każdej nocie jego - jest to olbrzym depczący Herzów, Czernych itd., a tym samym i mnie."

Z listu do Tytusa Woyciechowskiego w Poturzynie, Paryż, 12 grudnia 1831

 

„[...] Hiller, chłopiec z ogromnym talentem ([...] którego Koncert zaonegdajszy i Symfonia wielki efekt zrobiła - jest to w rodzaju Beethovena, ale pełny poezji ognia i ducha człowiek [...] Nie wystawisz sobie, co to jest Lablache! Pasta, mówią, że straciła, ale [...] śpiewa jak żadna. Cudo! Cudo! Rubini tenor doskonały, bierze realnym, nie fosetem i rulady czasem 2 godziny robi (ale czasem za długo broderuje i trzęsie głosem umyślnie, prócz tego treluje bez końca, co mu jednak największe oklaski zsyła). Jego mezza voce jest nie do porównania. Jest tu Schröder-Devrient - ale nie robi furory takiej jak w Niemczech. Pani Malibran grała rolę Otella, a ona Desdemonę. Malibran mała, a Niemka ogromna, zdawało się, że Niemka Otella zadusi. [...] Orkiestra cudowna, niejednaka w porównaniu z prawdziwą francuską operą (l'Académie Royale). - Jeżeli kiedy był jaki przepych na teatrze, to nie wiem, czy dochodził stopnia przepychu Robert le Diable, nowiutkiej 5-cioaktowej opery Meyerbera, co Crociato pisał. To arcydzieło nowej szkoły - gdzie diabły (chóry ogromne) przez tuby śpiewają, gdzie dusze z grobów powstają, ale nie tak, jak w Szarlatanie, tylko po 50, 60 grupowane, gdzie diorama na teatrze, gdzie na końcu intérieur kościoła widać i cały kościół na Boże Narodzenie czy Wielkanoc w świetle z mnichami i wszystką publicznością w ławkach, z kadzidłami co większe: z organami, których głos na scenie czaruje i zadziwia, i całą orkiestrę nieledwie pokrywa - nic takiego nigdzie nie będą mogli wystawić. - Meyerber się unieśmiertelnił! [...] Pani Cinti-Damoreau też tak śpiewa, jak nie można doskonalej - wolę jej śpiew jak Malibran. Malibran zadziwia, Cinti zachwyca - i gammy chromatyczne lepiej robi jak Tulou, sławny na flecie. Nie można mieć głosu lepiej wydoskonalonego, tak ją to mało kosztuje , że zdaje się, iż chucha na publiczność. Nourrit, francuski tenor, jest zadziwiający swoim uczuciem. - A Cholet na Opéra Comique, gdzie dają Fra diavolo, La Fiancée i Zampa (nowa, śliczna opera Herolda), jest to ten pierwszy tu amant, séducteur - drażniący - cudny, z romansowym prawdziwym głosem geniusz."

Z listu do Tytusa Woyciechowskiego w Poturzynie, Paryż, 12 grud.[nia] 1831

 

„Trzy orkiestry: Akademii, Włochów i Fédeau, są doskonałe; Rossini jest regisseurem swojej opery, która jest najlepiej montowana w Europie. Lablache, Rubini, Pasta [...] Malibran, Devrient-Schröder, Santini itd. zachwycają trzy razy na tydzień wielki ton. Nourrit, Levasseur, Dérivis, Mme Cinti-Damoreau, Mlle Dorus podnoszą wielką operę. Cholet, Mlle Casimir, Prevost są admiracją opery Komicznej; słowem tu dopiero można się dowiedzieć, co to jest śpiew. Dziś niezawodnie nie Pasta, ale Malibran (Garcia) jest pierwszą w Europie - cudo! Walenty Radziwiłł się rozpływa nad nią i nieraz sobie Pana przy tej okazji wystawiamy, jakbyś ją Pan admirował!"

Z listu do Józefa Elsnera w Warszawie, Paryż, 14 grudnia 1831

 

„[...] Bertini, Schunke [...] są niczym przeciw Listowi lub Kalkbrennerowi. [....] Chciałbym ci dziś mój bilet na koncert Konserwatorium ustąpić. To jest jedno, co by twoje oczekiwania przeszło. Orkiestra non plus ultra. Dają dziś symfonię Beethovena z hórami[!] i jeden kwartet jego, grany przez massę wszystkich skrzypków, altówek i violoncell orkiestry Konserwatorium; nic więcej tylko 50 skrzypków [...] Dano go przeszłego koncertu - myślałbyś, że cztery tylko instrumenta grają, ale skrzypce takie duże jak zamek, altówka jak bank, a violoncella jak luterski kościół."

Z listu do Józefa Nowakowskiego, Paryż, 15 kw[ietnia] 1832

 

Pokusa, opera-balet Halévy'ego i Gide'a, nie skusiła nikogo z tych, którzy mają dobry gust, jest bowiem równie mało interesująca, jak niezgodny z duchem naszego stulecia jest wasz sejm niemiecki."

Z listu do Ferdinanda Hillera, Paryż, 2 sierpnia 1832


„Jeżeli Clara Wieck Ci się podobała, to dobrze - bo gra, nie można lepiej."

Z listu do Juliana Fontany w Paryżu [Marsylia, marzec 1839]

 

„Czy Wieck dobrze grała moją Etiudę? Jak też mogła zamiast czegoś lepszego wybrać właśnie Etiudę, najmniej ciekawą dla tych, co nie wiedzą, że to na czarne klawisze! Lepiej było cicho siedzieć."

Z listu do Juliana Fontany w Paryżu [Marsylia], 25 [kwietnia] 1839

 

„Będzie [...] [Franz Liszt] jeszcze kiedyś deputowanym - może nawet królem Abisynii albo w Kongo - ale co się motywów z jego kompozycyj tycze, będą one spoczywać w dziennikach razem z owymi dwoma tomami poezji niemieckiej."

Z listu do Juliana Fontany w Paryżu [Nohant, 11 września 1841]

 

„I jeszcze raz Pani powtórzę, że z tego, com miał przyjemność słyszeć (nie sądząc o timbrze, boś Pani zmęczona podróżą i katarem paryskim), wnoszę, że Pani ma głos nadzwyczaj rozległy, intonację bardzo czystą i czucie - najważniejsze przymioty wielkiego talentu - i że więcej sztuki śpiewania nie zawadzi. Dlatego mówiłem Pani moje szczere zdanie o Bordognim, że więcej on Pani nie nauczy, zdanie, przy którym, trwam, i dlatego poradziłem Pani, jak najlepiej myślałem."

Z listu do Józefy Turowskiej [Paryż, zima 1841/1842]

 

„[...] [Turczynowiczom] się tutaj powiodło - wielu się podobali".

Z listu do Józefa Elsnera, Paryż, 8 Novembra 1842

 

„[...] pragnąłbym usłyszeć Panią grającą [walczyka Chopina dla niej napisanego] i wziąć udział w jednym z jej wytwornych przyjęć, na których Pani tak cudownie oddaje tych, którzy są mistrzami nas wszystkich, wielkich autorów, jak Mozart, Beethoven i Hummel. Jeszcze dźwięczy mi w uszach Adagio Hummla, które Pani grała kilka lat temu w Paryżu u Erarda, i zapewniam Panią, że mało jest muzyki fortepianowej - mimo wielkich koncertów tutejszych - która pozwoliłaby mi zapomnieć, z jaką przyjemnością słuchałem Pani owego wieczoru."

Z listu do Anny Karoliny de Belleville-Oury w Londynie [Paryż, 10 grudnia 1842]

 

„Dowiedziałem się z marnego artykułu w „Gazette Musicale" [...] o sukcesie Moschelesa u Erarda - i bardzo żałowałem, że mnie tam nie było. Byłoby mnie to trochę ożywiło i wyciągnęło z utartych, a pustych gościńców muzyki nowoczesnej tak na ogół banalnej."

Z listu do Augusta Léo w Paryżu, Nohan[t], 15 październik 1843

 

„Viardowa [...] jak przez wasze miasto przejeżdżać będzie, mówiła mi, że was odwiedzi. Śpiewała mnie tu swojej kompozycji hiszpański śpiew - który w Wiedniu przeszłego roku skomponowała; obiecała, że go wam zaśpiewa. Bardzo to lubię - i wątpię, żeby coś piękniejszego w tym rodzaju słyszeć albo pomyśleć można. Ten śpiew was ze mną połączy - z wielkim uniesieniem zawsze go słuchałem"

Z listu do rodziny w Warszawie [Nohant, 18-] 20 lipca 1845

 

„Wszystko, co Pani zrobi z panią de Betuon, będzie dobre, proszę tylko nie kazać jej powracać do muzyki, którą uprawiała, chyba, żeby to było bardzo potrzebne."

Z listu do Marie de Rozières w Paryżu [Nohant], poniedziałek [21 lipca 1845]

 

„Nowak[owski] gra moją Bersezę, przyjemnie mi o tym wiedzieć; zdaje mi się, że go z daleka słucham."

Z listu do Kalasantostwa Jędrzejewiczów w Warszawie [Nohant, początek sierpnia 1845]

 

„[...] byłem na operze Balfego; wcale niedobra. Śpiewają, jak można najlepiej, a aż mi przykro było, że takie resursa gaspiliowane, gdy tymczasem Meyerbeer (który cicho w loży siedział i czytał libretto słuchając) ma dwie opery kompletnie gotowe: Le Prophète et L'Africaine. Obie w 5-ciu aktach, ale nie chce on ich dać operze bez nowej śpiewaczki, a pani Stolz, która rządzi dyrektorem, żadnej lepszej od siebie nie dopuści. Dekoracje piękne, kostiumy bardzo bogate."

Z listu do rodziny w Warszawie, Paryż, 12 [-26] grudnia 1845

 

„[...] Krzysztof Kolumb Davida taki ma prawie sukces dotychczas jak Désert. Nie słyszałem jeszcze mimo 3-ch reprezentacji i nic mię ku temu nie pędzi. [...] 4-ta część, gdzie są śpiewy Indian, podobno bardzo ładna."

Z listu do rodziny w Warszawie [Paryż, 28 marca-] 19 kwietnia [1847]

 

„Panna Rachel (piękna bardzo w Atalii) także na swój urlop czy odpoczynek do Holandii jedzie. Duprez już zupełnie głosu w ten moment nie ma [...] Davida Colomb tylko jednym masztem się porusza. - Ale co paryską publiczność teraz interesuje, to Hippodrom - gdzie pod gołym niebem (tak jak nasza Heca, tylko do ostatniej potęgi podniesiona - Bartek widzi, że algebrę umiem), gdzie wystawiają w kostiumach najautentyczniejszych dawne turnieje i gonitwy - personel składa się z kilkuset koni i ludzi. Ludzie dodatek. [...] Nigdy w wielkiej Operze bogatszych kostiumów i armurów nie mieli. "

Z listu do rodziny w Warszawie [Paryż], 8 [-9] czerwca [1847]

 

„Słyszałem niedawno pannę Lind w Somnambuli. Śpiewała bardzo pięknie. Poznałem ją osobiście. [...] [Viardot] również wystąpi w Somnambuli. Wszyscy paryscy pianiści bawią teraz w Londynie. Koncert Prudenta w Filharmonii nie miał wielkiego powodzenia. Dają tam klasyczną muzykę. Zaangażowano Thalberga na 12 koncertów w tym samym teatrze, w którym występuje Lind. Hallé będzie grał Mendelssohna."

Z listu do Adolfa Gutmana w Paryżu, Londyn, 6 maja 1848

 

„Wracam z włoskiego teatru. J. Lind pierwszy raz tego roku śpiewała. [...] Jest z niej Szwed oryginał, nie we zwyczajnym świetle - ale w jakichś polarnych zorzach. Ogromny efekt w Somnambuli robi. - Czysto i pewno nadzwyczaj śpiewa i jej piano jest tak stałe - i równe jak włos."

Z listu do Wojciecha Grzymały w Paryżu [Londyn], 11 [maja 1848] [pisany 4, datowany 11]

 

„Prudent grał swój koncert, fiasko zrobił. [...] wczoraj na koncercie w Kowent-gard Viardowa moje mazurki śpiewała i kazali powtórzyć. [...] Występowała w Somnambuli na teatrze, gdzie Grisi, Persiani, Alboni, Mario itd. Ten teatr (Covent Gard.) rywalizuje z teatrem królowej (Hay Market), gdzie Lind i Lablache. Pani Lind występowała pierwszy raz także w Somnambuli [...] Pani Viardot miała mniejszy sukces; Królowej nie było i żenowana była, bo nie Mario, tylko Flavio z nią śpiewał."

Z listu do Wojciecha Grzymały w Paryżu, Londyn, 13 maja [1848]

 

„Poznałem pannę Lind. Jest to osoba urocza i genialna śpiewaczka. [...] [Paulina Viordot] dotychczas, występowała tylko w Somnambuli - obecnie przygotowują dla niej Cyrulika i Capulettich."

Z listu do Marie de Rozières (?) w Paryżu [Londyn], 1 czerwca [18]48

 

„Wczoraj znowu widziałem pannę Lind w Łucji Lamermoor. Bardzo dobrze; wszystkich entuzjazmuje. [...] Viardowa niewielki ma tutaj sukces, bo jest z Grisi i Alboni, które wiesz, jak są lubione."

Z listu do Wojciecha Grzymały w Paryżu [Londyn], 2 czerwca [1848]

 

„Jadę do Viardowej podziękować. [...] nie chciałem jej prosić, żeby mi śpiewała, ale brat jej był u mnie właśnie, kiedy mi salon od lorda Falmoutha Broadwood proponował, i zaraz pojechał do siostry, która z wielką przyjemnością obiecała śpiewać."

Z listu do Wojciecha Grzymały w Paryżu [Londyn, 8-17 lipca 1848]

 

„Królowa, która wróciła do miasta [...] miała być pierwszy raz na wielkiej operze , żeby się publiczności pokazać, i wybrana reprezentacja była pierwszym pokazaniem się także przybyłej panny Lind (w Somnambuli) [...] p. Grote [...] zaprosiła mnie do swej loży. [...] Reprezentacja była najświetniejsza, Królowa większe brawo dostała jak Jenny Lind..[...] Nieładna, ale miła u siebie, na scenie nie zawsze mi się podoba, ale w Somnambuli od środka drugiego aktu jest najkompletniej piękna pod wszystkimi a wszystkimi względami, jako aktorka i śpiewaczka. Nie widziałem Malibran, ale wątpię, żeby czulej uchwyciła tę rolę. W innych mniej jest dobrze, a szwedzkie pieśni najmilej mi śpiewa, tak jak pani Paulina [Viardot] hiszpańskie. [...] Ktoś, kogo bardzo także polubiłem, to pani Sartoris (Fanny Kemble). Ona mnie z dawnych czasów zna i na wieczorach, na których cały świat londyński przyjmuje, nigdy mnie grać nie prosiła, jeżeli wiedziała, że mi się nie podoba. Śpiewa sama bardzo pięknie".

Z listu do rodziny w Warszawie [Calder House], 19 sierpnia 1848

 

„Jenny Lind i pani Grote [...] były tu, i do Glasgowa dawać reprezentację pojechały. I Grisi, i Mario, i Alboni, i wszystko tu było. [...] Nie tak się tu tego roku podobały jak przeszłego. Bo już nie nowość. Roger tenorem w Somnambuli, ale taki, między nami , ten sam co zawsze perukarczyk."

Z listu do Wojciecha Grzymały [Edynburg, 3 października 1848]

 

 

 

Start : O Nas : Redakcja : Kontakt : Mapa serwisu
Copyright by TIFC 2008. Realizacja Rotos.